Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czyżby zbój ten miał zmienić baterye swoje albo przygotowywać jakąś nową sztukę w swoim rodzaju? — pytał siebie niekiedy.
Ale plan celem zatrzymania okrętów nieprzyjacielskich, lub niedopuszczenia do opasania miasta, obiecywał, zadośćuczynić wszystkim potrzebom, i Marceli w chwilach rozmyślań, podwójnie stawał się czynnym.
Jedyną jego przyjemnością i jedynym odpoczynkiem, po dniu pracowitym, była krótka godzina, którą co wieczór spędzał w salonie pani Sarrasin.
Od początku doktor wymagał, ażeby młody człowiek codziennie jadał u niego, wyjąwszy chyba, że gdzieindziej zaproszonym będzie, ale rzecz dziwna, dotąd jeszcze nie spotkało go tak ponętne zaproszenie, by Marceli wyrzekł się przywileju tego. Wieczna partya szachów doktora z pułkownikiem Hendon nie była jednak tak nadzwyczajnie zajmującą, by mogła wytłumaczyć tę jego akuratność. Trzeba więc przypuszczać, że inny jakiś urok przyciągał go tam, i może odgadniemy jakiego urok ten był rodzaju, chociaż Marceli sam na pewno nie domyślał się tego. Wielkiej bowiem przyjemności doznawał, przebywając z panią Sarrasin i panną Joanną, kiedy wszyscy troje siedzieli wieczorem koło dużego stołu: obie dzielne kobiety zajmowały