Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnego morderstwa, ani jednej kradzieży nie było od założenia Miasta-Francyi! I barbarzyńcy ci mieliby w samym początku zniszczyć tak szczęśliwą próbę! Nie! Nie mogę uwierzyć temu, by chemik, uczony, chociażby był sto razy Niemcem, zdolnym był do tego!
Niepodobna było jednak nie wierzyć dziennikowi, który dla dzieła doktora okazywał tyle przychylności, i nie zwlekając, należało obmyślić środki obrony. Kiedy pierwsza chwila pomieszania minęła, doktor Sarrasin, odzyskawszy przytomność umysłu, tak odezwał się do przyjaciół swoich:
— Panowie, jesteście członkami Rady obywatelskiej, i do was tak dobrze jak do mnie należy przedsięwziąć środki potrzebne do obrony miasta, Cóż mamy robić najprzód?
— Czy jest jaka możność porozumienia się z przeciwnikiem? — rzekł pan Lentz. — Czy podobna uniknąć wojny, nie narażając honoru?
— Niepodobna — odrzekł Oktawiusz. — Herr Schultze pragnie jej widocznie za jaką bądź cenę. Nienawiść jego nie pozwala na żadne układy!
— Niech i tak będzie! — zawołał doktor. — Postaramy się o to, byśmy mu mogli stosownie odpowiedzieć. Jak myślisz, pułkowniku,