Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sadzka podwórza holenderskiego. Rynki z żywnością są przedmiotem bezustannego nadzoru; surowe kary czekają kupców, którzy się ośmielą spekulować zdrowiem publicznem. Ten, który sprzedaje nieświeże jaja, zepsute mięso, sfałszowane mleko, jest uważanym za truciciela, bo jest nim w istocie. Policya sanitarna, tak potrzebna, powierzona jest ludziom biegłym, prawdziwym specyalistom, którzy stosowne do tego celu nauki pobierali w szkołach normalnych.
»Władza ich rozciąga się aż do praczkarni; te ostatnie zbudowane są na wielką skalę, zaopatrzone w maszyny parowe, sztuczne suszarnie a nadewszystko dezinfekcyjne izby. Bielizna wraca do właściciela swego wyprana z gruntu; starannie przytem przestrzega się tego, by nie mieszać bielizny dwóch rodzin oddzielnych. Ta prosta ostrożność nieobliczone sprowadza korzyści.
»Szpitalów jest mało, bo ogólnie zaprowadzony jest system udzielania pomocy w domu, szpitale zaś przeznaczone są tylko dla cudzoziemców nie mających schronienia i tylko w niektórych wyjątkowych wypadkach. Nie trzeba zdaje się mówić, że myśl urządzenia szpitala w większym od innych gmachu i nagromadzenia siedmiuset lub ośmiuset chorych w jednem ognisku zarazy nie mogła powstać