Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podług zasad rozsądku, zasad mogących jedynie rozwijać i równoważyć wszystkie władze moralne, fizyczne i umysłowe, przygotowałaby dla ludzkości silne pokolenia na przyszłość.
Niepodobna opisać szalonego wrzasku, jaki powstał po tych słowach. Oklaski, hura, wykrzykniki, trwały więcej kwadransa...
Zaledwie doktor Sarrasin usiadł, kiedy lord Glandover, znowu pochylając się ku niemu, szepnął mu na ucho, mrugając oczyma:
— Dobra spekulacya!.. Rachu jesz pan na dochód z akcyzy, hę?.. Interes pewny, byleby i go dobrze poprowadzono i dobranemi imionami zatytułowano!.. Wszyscy słabi i przychodzący! do zdrowia, zechcą mieszkać tam!.. Spodziewam się, że zachowasz pan dla mnie dobry kawałek gruntu, nieprawdaż?
Biedny doktor, dotknięty tem uporczywemu przypisywaniem mu pobudek chciwości, chciał nareszcie ostro odpowiedzieć Jaśnie Wielmożnemu, kiedy usłyszał, że wiceprezes żąda wotum podziękowania przez aklamacyę dla autora filantropijnego projektu, wniesionego właśnie na zgromadzenie.
— Będzie to — mówił wiceprezes — wiecznym honorem dla kongresu Brighton, że tak szczytna myśl powstała w jego łonie. Do powzięcia jej trzeba było najwyższej inteligen-