Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nazajutrz po zamknięciu konkursu, przejęty patryotyczną boleścią i doprowadzony do rozpaczy tem, co groziło Strasburgowi i Alzacyi, Marceli zaciągnął się do 31 batalionu strzelców pieszych. Oktawiusz poszedł zaraz za jego przykładem.
Obydwaj razem odbyli na forpocztach Paryża kampanię oblężenia. Marceli dostał kulę w prawe ramię; pod Buzenval awansował na oficera. Oktawiusz nie zdobył dla siebie ani rany ani szlify. Prawdę mówiąc, nie jego w tem wina była, bo zawsze szedł w ogień za przyjacielem. O sześć metrów zaledwie popozostawał za nim z tylu. Ale właśnie te sześć metrów stanowiły wszystko.
Od czasu jak pokój nastał, a z nim wrócono do zwykłych prac, dwaj przyjaciele mieszkali razem w dwóch przyległych sobie pokojach skromnego domu, znajdującego się nieopodal od szkoły. Nieszczęścia Francyi, odpadnięcie Alzacyi i Lotaryngii, wycisnęły na charakterze Marcelego piętno przedwczesnej męzkiej dojrzałości.
— Obowiązkiem młodzieży francuskiej — mawiał on — jest, naprawić błędy ojców swoich, a dokonać tego potrafi jedynie zapomocą pracy.
Wstawał o godzinie piątej i zmuszał Oktawiusza do tego również. Ciągnął go na kursa,