cały odwagą i wolą; fizyczna zaś budowa jego składała się z samych kątów prostych. W kolegium już dręczyła go żądza celowania we wszystkiem, tak w piłce jak w obozie, tak w sali gimnastycznej, jak w laboratoryum chemicznem. Zdawało mu się, że rok czasu stracił, jeżeli zabrakło mu jednej z rocznych nagród. Mając lat dwadzieścia, był ogromnej budowy, silny, rozwinięty, pełen życia i ruchu, obraz prawdziwej maszyny organicznej z maksimum natężenia i czynności. Inteligentna głowa jego zwracała już wówczas spojrzenie poważnych umysłów. Do szkoły centralnej wstąpił w tymże samym roku co i Oktawiusz; wszedł do niej jako drugi uczeń, ale postanowił wyjść pierwszym.
Zresztą przyjęcie swoje do szkoły Oktawiusz zawdzięczał także wytrwałej i wystarczającej dla dwóch energii Marcelego. Ten przez cały rok napędzał go do pracy i zmuszał niejako do powodzenia. Miał on dla tej natury słabej i chwiejnej pewne uczucie przyjaźnej litości, podobnej do tego, coby mógł lew doznawać względem młodego pieska. Przyjemnie mu było wzmacniać swą siłą tę anemiczną roślinę i doprowadzać ją do kwitnienia i oczkowania przy sobie.
Wojna w 1870 roku zastała obu przyjaciół w chwili, kiedy składali egzamina. Zaraz
Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/027
Wygląd
Ta strona została przepisana.