Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być, że ktoś, kogo kochamy, pozwolił sobie zginąć. — Leń otrząsnął się wzgardliwie. — Panna z pewnością przyjeżdża „za pamiątkami“ po poległym. Może wkońcu zostało gdzie co?
Patrzyliśmy na szybkie tumany wichury, — jakby mogła wyłonić z mrozu i szronu jakikolwiek strzęp po człowieku, który gdzie indziej zginął, gdzie indziej jest szukany, komu innemu życie oddał, a w kim innym nieci pośpiech rychłej, niewczesnej pogoni.
— W naszem wojsku, — zaśmiał się Kujon, wszystko jest pamiątką.
— Może, — nudził się Leń. — Ale, żeby to wytłumaczyć, trzeba być dobrze wychowanym człowiekiem. Któż to potrafi dzisiaj?
— Nic łatwiejszego, — rozległy się za nami słowa kapitana. Nasz dowódca batalionu uśmiechał się życzliwie. — Wystarczy w tych wypadkach trzymać się tego zasadniczo, coby armja wydała, jako regulamin żałoby, gdyby wogóle wydawało się takie regulaminy. W pierwszym rzędzie oficer ginie dla Ojczyzny. No, — my nie potrzebujemy mówić za Ojczyznę. W drugim rzędzie oficer ginie dla sławy pułku. Więc dla nas honor pułku rozwiązuje wszystko. Już. — Koniec. — Jeżeli panowie wyraźnie to zaznaczycie, to wszystko odbędzie się całkiem gładko.
Uradziliśmy tedy, że przyjmiemy pannę możliwie elegancko, ale poważnie, z odcieniem państwowotwórczej żałoby. Podkreśli się „żywą pamięć“, która nigdy nie wygaśnie, bo pułk, jako wspólny dom... Jak polecił kapitan w myśl regulaminu żałoby, gdyby się takie regulaminy układało.