Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Miasto mojej matki.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Och, gdybym mogła powrócić
do czasów pierwszego dzieciństwa.


Stryj oddychał wraz z nią, szeroko i wyniośle, w oczach mu spłonęła daleka, wielka gwiazda.
Przerwali.
— To coby stryj zrobił, gdyby można było zawrócić? — spytałem niespodzianie.
Popatrzył na mnie uważnie, wyciągnął się, i długo, długo słuchał ciszy pokoju. Wkoło ust zjawiły mu się fioletowe cienie.
Ada obcasem lekko pukała w podłogę.
— Gdyby można było wrócić? — powtórzył.
Na twarzy rozprzędła mu się noc, oczy zgasły nagle.
— Tobym, — rzekł opieszale, piaszczystem brzmieniem złotej ongiś struny, — tobym całe życie leżał cicho na trawie. Rozumiesz?
Wyciągnął ręce w powietrze. Po chwili opadły.
I wtedy, pierwszy raz od czasu, kiedyśmy się poznali, zobaczyłem, jak mu w otwartych źrenicach znikła wybrana gwiazda, a zabłysły dwie ciężkie, pełne łzy.


Pamięci mego stryja
Aleksandra