Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Miasto mojej matki.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chcieliśmy sobie z tego nic nie robić, już nawet któryś z dryblasów wrzasnął — niech żyje kamieniarz! — gdy drzwi się otwarły i w cichych filcowych pantoflach i wkroczył sam pan dyrektor.