Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co za idjotyzm, — niecierpliwił się Barcz — nie mam czasu na takie błazeństwa.
— Nie błazeństwa — przeczył Pyć z przedniego siedzenia — przeciwnie. Delegacyjnie, komisjonalnie ofiarowujemy wam ten korcik. Powinno się to rozgłosić. Niech lud wie, jak to najlepszy pośród nas bez portek —
Rasiński nie był za tem, wygórowana bowiem cnota „prestiż osoby“ obniża tylko.
Krawiec młody, — na dorobku.
— Całą naszą niepodległość ubieram, panie generale.
Czekał już z centymetrem na szyi, z klapami tużurka zjeżonemi od szpilek.
Przeniewski modlił się śpiewnie o rozebranie się do bielizny, — ten mundur musi leżeć, jak ulany.
Wtajemniczeni przyjaciele czekali cierpliwie, krojczy, jakby raz jeszcze przed tak odpowiedzialnem użyciem, obłaskawiał centymetr.
Barcz zaś rozbierał się, czujnie bacząc na skupione oblicza przyjaciół. Chwilę tę bowiem uważał za próbę pewnego rodzaju...
Oto stał tu wysoki, szeroki, w spoconej, pomiętej koszuli, we włóczkowych gatkach niebieskich, rozerwanych w kroku, z piętami, niczem różowe policzki niespodzianie wychodzącemi z dziurawych skarpetek.
Krawiec rzucał szarą głowę biegle w różne miejsca postaci, mierzył radośnie i natchnionym patosem wywoływał liczby długości.
A Barcz podczas tych kilku chwil zrozumiał, że wy-