Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jest proste, — prószył Pyć, — pan generał Wilde udzieli znowu teraz prasie niedyskretnych szczegółów z bilansu — w którym zajdzie pomyłka... Sporządzi też, jak sam mówił, na podstawie tegoż bilansu akt oskarżenia... Akt ten normalnie i szybko dopłynie sobie do prokuratora. Następstwem tego będzie wdrożenie kroków.
— A Rasiński, panowie, — użalił się Dąbrowa. Oto teraz, stąd, z suchego, małego miejsca żal mu było wszystkich, co gdzieś tam w toniach wzburzonych ginąć będą. — Bo to, panowie, zawsze człowiek.
Wyniosły śmiech wstrząsnął Krywultem: — Człowiek? Mało czego? A wy, Dąbrowa, nie człowiek? A Wilde mój nieszczęsny, nie człowiek? Wszyscy my ludzie. I żadnego nie będzie nieszczęścia, jeżeli taki oto Rasiński posłuży do jakiegoś użytku... Ot teraz, wy, Wilde z Dąbrową, bracia... To już Rasiński posłużył. Pyć i ja, — bracia. To też Rasiński posłużył.
Posługa ta, zwłaszcza w pierwszych dniach kampanji, nie wróżyła nic dobrego. Wstrząsnęły się w posadach wszystkie „toki czynności“. Znaczone podkreśleniami gazety hulały po wszystkich biurach, dzieląc korpus oficerski na powaśnione obozy.
Rasiński uganiał po całym sztabie.
— Kiedy portek nie było, — huczał w poczekalniach, — toście mnie brali... A teraz, kiedy portki są —
Ale wrzaski te nie mogły się przedostać za lakierowane drzwi, do wnętrza władzy.
Musiał Czekać sądu, — wszystkie wyjaśnienia przed sądem.
To samo spotkało go u Dąbrowy, Jabłońskiego,