Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uczyli słuchać! No — i my słuchali... Pan generał tu cierpiał. A ja, człowiek prosty, — ja tu słuchał... Pan generał tu, — jak on tam, ten profesor, mówi — pot w ścianę lał. A ja tu miał rozkaz... Jak sołdat nieporządek narobi, kazać mu ten nieporządek w ręce wziąć i przez wszystkie kazarmy w rękach przenieść.
— Będzie rozkaz, — bił się wódz prawdomównie w piersi, — nieporządek znowu wyniesiesz, i wszystko, — i siebie, — i pana generała! Ale — rozkaz...
Uderzył mroźnem światłem oczu w purpurową twarz Barcza: — Ot, panie generale, żeby naród dał rozkaz! I siebie... I wszelki nieporządek... I pana generała...