Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

będą z katastrofy erazmowskiej robili w stolicy aferę polityczną? Czy partie mają w tym swoje interesy, czy uderzą w obcy kapitał zasadniczo, czy też ograniczą się skromnie do „najmitów“ obcego kapitału, “naszych sprzedawczyków“ vide Kostrynie i consortes.
— Czy da pan wiarę?. — uśmiechnął się Mieniewski. — Stolica, jak stolica. — I dalejże rozpowiadać o Warszawie. Tylko leader mógł był tak znacząco i ciekawie mówić o niczym. Słuchało się tego, pomimo zmartwień, przejść, katastrof, jak pięknego śpiewu. Wiedzą na co od lat dziesiątków opłacają składki, pomyślał Kostryń o zoorganizowanych wyznawcach Mieniewskiego.
— Jaśnie pani prosi na herbatę i — oznajmił w drzwiach służący.
— Pan poseł z pewnością zmarzł? — zatroskał się Kostryń.
— Ależ nic podobnego. W wagonach palą doskonale. Po cóż herbata, mieliśmy przecież wagon restauracyjny.
W wagonie restauracyjnym zrobiło się panu posłowi niedobrze! Po deserze ogarnął tam leadera niesamowity lęk, że Tadeusz ucierpiał przy erazmowskim wypadku. Jeżeli jednak Kostryń prowadzi spokojnie rozmowę — nie, to nie jest nieszczęśliwy wypadek. Wypadek tego rodzaju ogłosiłyby natychmiast gazety...
— Nie pogardzi pan jednak skromną herbatką, panie pośle? Przeszli do salonu. Na głównej ścianie głowa samy. Pięknie utrzymaną,