Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dze: — córka, zona, nieszczęśliwy autochton, „Erazm“, czy warto jeszcze pamiętać?
Muzyka drżała w powietrzu urokiem woni, zda się chyba nadziemskiej. Coeur stanął w drzwiach rozległej amfilady: panie, panowie, fraki, smokingi, pstre jedwabie, ramiona gołe, ufryzowane głowy — wydało mu się to wszystko czymś obcym, niesamowitym, niby flora cudaczna, nie znana dotychczas, wyrastająca z połyskliwej posadzki.