Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

grzebowy, od czego wszyscy prawie mieli rumieńce na twarzach.
Nawet Supernak miał rumieńce. Co mają znaczyć takie rumieńce u wdowca? Kto tam przejrzy tego starego czorta! Zarzucić mli nie można nic. Stał przy nogach zmarłej skromnie, odziany w szary surdut i we wszystko najlepsze, jak się należy w takiej chwili.
Czy modlił się, ocenić ściśle nie zdołali. Wargami poruszał, skubał, lepił, jak podczas modlitwy. Pewne jest w każdym razie, że spod nawisłych powiek wertował przychodzących. Lepiej od inych wiedział, na co się zanosi, skoro byli tu wszyscy najczynniejsi. Taki Duś tkwił między oknami nieporuszony. Taki Koza! Myszkował w sieni. Temu Kozi0 stało się coś, podwiązaną miał gębę, białym włóczkowym szalem.
Byli tu też i przyszli, których się znało, że na Pierwszego Maja i w podobnych okazjach pochody zamykają, pilnują, wytrawni rozbijacze Drążkowi, szczerze mówiąc, bojówka.
Komuna też sprawiła swoje szyki pokaźnie, skoro przybyło wiele bezrobotnych, w tym kilku młodocianych Żydków, powszechnie znanych w Osadzie ze swej działalności wywrotowej.
Ksiądz Kania obecny był, nie we własnej postaci, lecz w postaci zastępu wyznawców i wyznawczyń z Zielonego, którym przewodził niedwuznacznie Pstrokoński.
Przez Pstrokońskiego wyznawcy owi najbardziej wyglądali na wojsko. Pstrokoński bowiem wystąpił dzisiaj w portkach ułańskich. Pstrokoński w iz-