Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Lenora.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



4.
NA BRZEGU PIEKŁA.

Nazwisko dyrektora Kostrynia miało to do siebie, że gdy je człowiek pracujący usłyszał znienacka, drętwiał. Tak się też stało u Supernaków. Gdy pół zemdlona Knote wymówiła, wreszcie: — Dyrektor Kostryń wzywa pana zaraz, panie Mieniewski — gdy dodała, że auto dyrektorskie czeka przy stawach, wszyscy z pierwszego rzutu pomyśleli, aby się jak najśpieszniej stało zadość życzeniu dyrektorskiego nazwiska.
Jeden ksiądz Kania mógłby dalej kazanie swe prowadzić, ale przed kim? Jedni już raglan podają, drudzy patrzą po sobie trwożnie. Dla kogoż to kazanie?
Supernak z starym Szymczykiem, z Karolcią Domagało i z wystraszoną Leonorą odprowadzili gości aż do samochodu. Aby sprawdzić, oraz w niewytłumaczonej chętce, aby widzieć, jak będzie autu dyrektorskiemu do twarzy w grząskich błotach Zielonego?
Na śklącej wodzie czekało, niczym klejnot. Fuknęło, postacie masażystki i Tadeusza pochyliły się