Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cały pod palcami chłopaczka przez klawisze domowego „pantalionu“.
Podziwiał talent ucznia.
Nie on jeden. Podziwiali już wszyscy! Gdy Fryderyk miał osiem lat, wykonał z powodzeniem ogromnym koncert fortepianowy Gyrowetza. Czyli że z niebywałą wprawą, prędko, wypełnił czystym ziarenkiem tonów owoczesną miarę doskonałości fortepianowej. Gdy doszedł lat czternastu, już był publicznie wykonał ku zachwyceniu wszystkich koncert Kalkbrennera, ówczesnego Paganiniego fortepianu.
Czyli, gdyby tę sprawę przemienić na biblijne stosunki, jako czternastoletni chłopiec przeszedł przez ucho igielne.
Nie słyszymy i nigdzie o tym nie czytamy, by ćwiczył, bębnił, sztudyrował na fortepianie jak musieli i muszą najwięksi, jak musiał nawet Liszt, jak musiał Beethoven, szukający fortepianowej otuchy pod koniec życia u Czernego, jak musiał ćwiczyć Schumann, Brahms czy inni, choćby najwięksi mistrze fortepianu.
Stare niedźwiedzisko, Żywny, miał słuszność, gdy o kamizelkach opowiadał, w karty grał i tylko „podziwiał talent ucznia“. Albowiem chłopaczyna ów to była gwiazda, jakiej od Bacha i Mozarta na świecie nie bywało. Jeżeli mając lat osiemnaście już był ukończył swój pierwszy koncert fortepianowy f-moll, czyli objawienie nowej techniki fortepianu, nie prześcignione po dzień dzisiejszy, to przecież ta nowa technika nie wybuchła od razu, jeno się plotła przedtem po palcach Chopina i już od lat wzbierała, i sam ją, uczeń ten, do-