Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

snym mową słownych pojąć nie mówił nigdy, a do najbliższych nawet przyjaciół nie pisał prawie wcale. Pomykał nad szczegółem osobistego istnienia, jakby to istnienie podobne było do wszelkiego innego: liść, który lśnił i szumiał a oto spadł i już nie zalśni więcej.
Zbywał te sprawy żartem. I zdziałał w rzeczy samej, że gdy inni, tejże miary co on, jak Beethoven, Schumann, Wagner, foliałami wyznań, proroctw, rozważań muzykę swoją popierali, on cóż o swej muzyce raczył był pisać współczesnym i potomnym? Tyle, ile się skarżył na mitręgę nad papierem nutowym, pracę swą określając słowami nudy pisane, ile się o swoje kompozycje targował z wydawcami w funtach, frankach czy też talarach? Tymi to sposobami dyskrecji i ironii osiągnął, że gdy o innych mistrzach lęgną się po bibliotekach całe półki, o nim cicho nieomal.
Tylko muzyka dźwięczy coraz żywiej. Badają ją, chcą się dopatrzyć, w czym właśnie szopenowska? Szukają w niej, niby w różnych głębinach tego samego oceanu, i w końcu przepytawszy wszystkie harmonie, nie wiedzą dlaczego szopenowska?
Ale gdy zaczną grać, by ją uchwycić żywą, już się znowu oczarowali i znowu na te głębie spłynęli, w których już nie wiadomo, czy noc światłością, czy światłość ciemnością się wykłada?
Dlaczegożeśmy więc ciekawi opisu zdarzeń życiowych tego geniusza? Czy nie dlatego znikomy cień dzieła wieczystego pociąga nas tak wielce, że pragnęlibyśmy ogarnąć go naszą ludzką czułością: chcemy znaleźć pociechę w zwykłości naszej powszedniej. Pragnie-