Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Życie Chopina.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziemi stał się kolebką tonów, którymi świat rozbrzmiewa.
Co rzekłszy łączy się z urzędem podatkowym i rzecze urzędowi onemu: — Jest radosna nowina w powiecie! — I tłumaczy, jako że się w urzędzie dotychczas mylili i niewłaściwie podatek od owej drobniutkiej posiadłości wyceniali, tu bowiem sam właściciel do starostwa przybywszy deklaruje, że mu majątek urósł, pomnożył się cudownie. Należałoby więc stosownie do rozumnych obliczeń właściciela podwyższyć też podatek.
Sprawa nabrała całkiem innej powagi, nie narodowej i nie muzycznej, lecz hipotecznej. Streszczali ją, cyzelowali nie mniej chyba, niż Chopin muzykę swoją cyzelował. Wymiar podatku pomagał im, jak umiał, aż nareszcie komitet odbudowy Żelazowej Woli nabył tę oficynkę szopenowską.
Już nabywcy mogą słuchem swej duszy słyszeć kroki młodzieży, krążącej tu w przyszłości wszędzie od domostwa aż po zielone stare płoty, chylące się nad rzeczką. Już muzycy słyszą tutaj kantaty, które ułożą wkrótce na cześć otwarcia tego zbożnego miejsca. Już panie sochaczewskie widzą się tutaj w nowych sukniach, jak dygają przed panem wojewodą, który przybędzie chyba na uroczysty dzień otwarcia.
Próżna radość! Utracą ją, taka jest bowiem kolej wszystkich ziemskich rzeczy: kto zaczyna, ten nigdy niczego tutaj nie dokończy. Albowiem wszystkie sprawy muszą dążyć od dołu coraz wyżej i wyżej, najwyżej, jak gdyby miały skrzydła. Zawsze nadejdzie w takim obrocie rzeczy ta chwila, bardzo rzewna, że kto dziś tu za