Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ohydna przemoc, podłość, chciwość, duch nieśmiały,
Naród niegdyś tak sławny w ucisku trzymały;
Dziś koniec klęskom, legnę spokojny już w grobie,
Gdy zostawię ojczyznę i was w lepszej dobie.

Walery.

Ojcze, bodajby Bóg cię najdłużej zachował!
Jeźlim się nienagannie w urzędzie sprawował,
Winienem to przestrogom, które mi dawałeś,
Prawidłom co z dzieciństwa w serce mi wpajałeś,
Żebym kochał ojczyznę, i trzymał się cnoty.

Starosta.

No, czy już się skończyły te wszystkie pieszczoty?

(Walery idzie ku niemu i kłania się.)

Kłaniam Waćpanu: a cóż ustały już przecie,
Mądre prace Waćpanów tak sławne po świecie?

(z urąganiem.)

Oj teraz to dopiero będziemy szczęśliwi?
Teraz!

Walery.

Byleśmy byli zgodni i cierpliwi,
Ujrzymy dobre skutki nowego porządku.

Starosta.

Jam wszystko już przewidział z samego początku,

(podczas gdy Starosta rozmawia z Podkomorzym Walery wita się z Starościanką)

Ciekawe między nami będzie tu spotkanie,
Gotuję Jegomości niejedno pytanie.

Podkomorzy.

Potem Starosto; dziś mu spoczynku po drodze
Potrzeba.