Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale nigdy podobnych scen nie wyrabiali.

Podkomorzyna (z radością.)

Już wjeżdża w bramę, bieżmy naprzeciwko niemu.

Starosta (chwytając ją za rękę i zatrzymując.)

Rodzice naprzeciwko synowi swojemu?
To wcale nie przystoi.

SCENA IX.
CIŻ SAMI, WALERY
(wpada z radością; matka bieży przeciw niemu i padającego na kolana chwyta za szyję.)
Podkomorzyna.

Ach! mój ty kochany,
Wracasz na łono matki tak dawno czekany,
Jakże jestem szczęśliwa, że ciebie oglądam,
Nic już na świecie więcej... niczego nie żądam.
Ty nie wiesz co dla syna serce matki czuje!

Walery (całując ręce matki z rozrzewnieniem.)

Czuję matko, ach radość głos mi odejmuje!

(Wydziera się od matki i idzie do ojca.)
Podkomorzy (ściskając go.)

Synu mój, miło ciebie nazwać tem imieniem,
Uczciłeś je przykładnem urzędu sprawieniem;
Patrząc na cię, największy mam powód wesela,
Że w synu moim widzę już obywatela,
Że los wam dla ojczyzny dał wtenczas pracować,
Gdyście śmiałem działaniem mogli ją ratować;
Mnie staremu już głowę opędził wiek siwy,
Żyłem w ucisku, ani byłem tak szczęśliwy.