Strona:Julian Ursyn Niemcewicz - Powrót posła.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Teresa.

W tak chwalebnym zamyśle nie mogę zgadywać,
Ktoby tutaj Waćpana śmiał dziś zatrzymywać.

Szarmantcki.

Zezwolić na to byłabyś Waćpanna skłonną?

(widząc, że Teresa patrzy nań z podziwieniem.)

Waćpanna dobrodziejka lubisz jeździć konno?

Teresa.

Jeszczem nie próbowała.

Szarmantcki.

W Anglji wszystkie panny,
Czy to na polowanie, czy na spacer ranny,
Inaczej jak na koniu nie wyjadą prawie.
Ja sam teraz na wiosnę bawiąc się w Warszawie,
Kasztelance jednego z koni moich dałem,
Jak ma siadać, jak jeździć, sam pokazywałem:
Zrazu ledwie wyjechać śmiała na ulice,
Teraz, ot tak wysokie sadzi kobylice,
Wjeżdża na wszystkie progi i na wszystkie ganki.

Teresa.

Tak śmiałej powinszować można wychowanki.

Szarmantcki.

Gdyby pani ofiarą nie wzgardziła sługi,
Cała ma stajnia na jej byłaby usługi,
Chciej tylko rozkazywać i dawać mi prawa.

Teresa.

Wdzięczna Waćpanu jestem, lecz taka zabawa,
Chociaż nie jest naganną, jednak mię nie łudzi.