Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



IV.

Z rozkoszą prawdziwą Anatol wykąpał się, ostrzygł, ogolił i jak nowonarodzony, po influency zaczął konsekwentnie wykonywać swój plan. Spojrzał jeszcze raz w schowany w kieszonce kamizelki komunikat z kurjera o otruciu się Antoniny Wierzejkówny, wsiadł do dorożki, rzucił adres szpitala Śgo Ducha i pojechał.
W parę minut woźny wskazywał mu salę, na której umieszczono bezdomną.
Siostra miłosierdzia w białym kornecie zaprowadziła go do sali i zostawiła go na progu, ciekawie oczekując, jakie będzie spotkanie tych dwojga. Przeczuwała, że ten jegomość dość, jak widać, zamożny, jest sprawcą jej targnięcia się na życie. Zdziwiła się też bardzo, gdy Anatol pozostawiony własnemu instynktowi wobec kilkunastu chorych kobiet, zwrócił się do niej, która z tych bladych, wycieńczonych istot jest tą Antoniną Wierzejkówną. Zakonnica zaprowadziła go przez długość sali ku leżącej na wznak w samym rogu bladej, o cerze jak wosk, kobiecie, która przymknąwszy