Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kelnerka pozbierała wnet pogubione w tańcu przedmioty i zabierała się raźno do otwierania szampana, chociaż Alfi protestował, że Kądzielskiemu nie wolno fundować białego na zabawie, przez niego urządzonej.
Kądzielski jednak głośno wszystkim objawił, że chce koniecznie wypić z okazji zerwania ostatecznego z Musią.
— Przekonałem się, że nasz nadworny poeta ma rację, ona nie pasuje do nas. Wsadziłem ją do dorożki, nie chciałem jej odwieść, bo mnie do was serce ciągnęło. Zerwałem więc z nią na amen.
— Vivat, vivat! - zapiszczał poeta; - niech żyje separacja!
Wszyscy winszowali Kądzielskiemu, że mu się udało tak łatwo odczepić od dumnej, a głupiej dziewczyny.
W tym trakcie Armand zwrócił uwagę, że przy sąsiednim stole dwaj mężczyźni robią ostre wymówki swym towarzyszkom, które przed chwilą opuściły ich towarzystwo dla two‑steepa.
Temperatura tej sprzeczki rosła z minuty na minutę.
Armand uczuł się w obowiązku stanąć w obronie swej byłej danserki; to też wstał od swego stołu i chwiejnym krokiem podszedł do sąsiedniego.