Strona:Julian Ejsmond - Żywoty drzew.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I kwietne słodycze mowy rzymskiej przetapiał w złoty, polski miód. Za lipy pachnącej namową.
Pod lipą, w której cieniu kuł ongi: „amo, amavi, amatum, amare...“ poznał i polski przekład tego słówka. Zrozumiał wówczas, że miłość jest jak pszczoła, która daje słodki miód, wonniejszy nad wszystko inne, ale czasem umie boleśnie ukłuć...

A kiedy z młodego chłopca stał się już dorosłym człowiekiem, pisał potem pod lipą te słowa:

„Wszystko, co było w mych pieśniach,
w drzew narodziło się śpiewie.
Nadzieja we mnie żyła,
jak liść zielony na drzewie...“

Lipa zaś wtórzyła twierdząco:

„Jak liść zielony...“

Więc poeta mówił dalej:

„Ku niebu wznosiłem czoło,
Oczy miałem w słońce wpatrzone...“