Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

—W ostatniej jednak chwili prawie, Dick ujrzał wązki pomiędzy skałami przesmyk. Bez chwili namysłu, oczywiście, skierował tam statek. Lecz w miejscu tem morze wprost szalało, w cieśni dwóch skał zamknięte.
— Rozbić beczki, prędko! — wydal rozkaz Dick.
Pod ciężarem obficie spływającego tłuszczu, morze uspokoiło się nagle, jakby zaklęte, i bryg, ocierając się o skały — nie uwiązł w nich, lecz jakby je przeskoczył.
— Jesteśmy uratowani! — wymówić zdołała pani Weldon, której wzruszenie zatamowało oddech i wstrzymało obieg krwi.
Statek rozbił się wprawdzie następnie o skały nadbrzeżne. lecz stało się to już po za linją odmętów i wirów, na spokojnej stosunkowo wodzie, o paręset zaledwie kroków od suchego brzegu.
Statek był stracony, lecz cala załoga i pasażerowie wyszli cało z rozbicia.
Po 73-ch dniach podróżowania znaleźli się oni nakoniec na stałym lądzie, i gorąco zaczęli dziękować Bogu, iż ich wyprowadził z morskich odmętów przynajmniej.