Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie... po chwili lekkiego wahania się, odpowiedział Negoro — pozbyliśmy się już wtedy naszej partji murzynów. Na nieszczęście, i portugalczycy już nawet zaczynają teraz kręcić nosem i troszczyć się o miano uczciwych kupców. Ani słyszeć już nie chcą o niewolnictwie, którem się opiekowali przecież przez tyle wieków!... i które było tak bardzo wielkim źródłem ich bogactw. — Zwąchali więc zaraz pismo nosem, zwłaszcza, że ktoś mnie zadenuncjował najwidoczniej, byłem śledzony już oddawna, no i skorzystali natychmiast z okazji, aby mnie pochwycić w swe łapy.
— I cóż? Zostałeś oddany pod sąd?
— Gdybyż tylko to! Ale mnie skazali na dożywotnie ciężkie roboty w San Paulo de Loanda!
— Niech djabli wezmą! Surowy wyrok. Być galernikiem, do kuli przykutym, dla nas, którzy do wolności jesteśmy przywykli... to gorsze od śmierci! Przysięgam, iż wolałbym śmierć, aniżeli dożywotną niewolę.
— Eh, bracie! Z szubienicy się nie urwiesz, gdy z galer uciec można.
— Co, ty uczyniłeś właśnie — domyślił się Harris.
— Jak widzisz. Byłem na galerach całe dwa tygodnie. Udało mi się nie tylko