Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rozmowa bardzo niedawno rozpocząć się musiała i toczyła się o wypadkach ostatniej nocy.
— Czyż istotnie nie mogłeś wciągnąć dalej w głąb lądu niedorzecznej wyprawy tego zarozumiałego smarkacza „kapitana Sanda“, jak go nazywają ci niewolnicy murzyni? — mówił Negoro zaciągając się papierosem.
Harris pokiwał głową.
— Wierzaj mi, przyjacielu, że stało się to absolutną już niemożliwością. Nie tak to znów łatwo wyprowadzić w pole tego wyrostka, który trochę nazbyt jest ostrożny — odpowiedział Harris. I mogę cię zapewnić, iż aż nadto bystremi oczyma śledzić on zaczął wkońcu każdy mój krok, każde ważył moje słowo. W ostatnich czterech dniach, jego nieświadome początkowo podejrzenia przeobrażać się zaczęły stopniowo w pewność coraz bardziej ugruntowaną, tak iż wkońcu musiałem o własnem myśleć bezpieczeństwie A dodać muszę, iż młokos ten wybornie włada każdą bronią i bez jednej chwili wahania był gotów poczęstować mnie kulą swego rewolweru.
— Wielka w każdym razie szkoda, że nie poszli choćby tylko ze sto mil dalej jeszcze; wtedy mielibyśmy ich w rękach już nie-