Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA V.
Ciż, Henryś (wbiega).
HENRYŚ

Proszę Mamy, obiad już na stole.

PAN TUMICKI (do Adolfa)

Po obiedzie swoim zwyczajem zabieram dzieci do egzaminu, wybacz więc, kawalerze, gdy stary maruda i ciebie kiedy-niekiedy o cośkolwiek zapyta — a i ty zapewne rad będziesz popisać się przed kuzynkami...

PANI SOLIŃSKA

Teraz proszę do stołu.

ADOLF

Ja się zostanę, proszę cioci. Nie chce mi się jeść, głowa mnie boli. (Na stronie) Niema już chyba innej rady, jak udać, chorego. Ten egzamin stanął mi kością w gardle!

HELENKA

Może ci zgotować bzowych ziółek?