Przejdź do zawartości

Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ODSŁONA II.
SCENA I.
ADOLF (sam)

Wszystko się na mnie uwzięło. Wczoraj Helenka na każdym kroku mnie łapała, dziś znów ciocia powiedziała, bym przez czas wakacyi miewał lekcye z Helenką i Zosią. Miałem je zawstydzać swoim rozumem, tymczasem co chwila drżę ze strachu, by mnie znów na czem nie złapały. Oj, źle! Gdyby tylko ta nauka nie była tak trudną i tak nudną!




SCENA II.
Adolf, pani Solińska.
PANI SOLIŃSKA

Przychodzę do ciebie z nowiną, mój Adolfku.