Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w swoim bezrozumie, i uchronili się od czynu okrucieństwa, jakie zamierzali spełnić. Syn jego winien jest tobie życie, a on, jako ojciec, wieczystą wdzięczność.
— Ależ panie! — szepnęła nieśmiało Anna — jam tylko spełniła obowiązek, nic więcej, tylko obowiązek.
Byłaś aniołem opiekuńczym naszej kopalni, — ciągnął dalej pan Loterby — byłaś wraz z siostrą swą opiekunką chorego ojca...
— I to, panie, było naszym obowiązkiem! — szepnęły obie siostry, rumieniąc się. — Każda dobra córka zrobiłaby to samo, cośmy uczyniły.
— Tak jest, moje panienki kochane, tylko nie każda córka zdobyłaby się na podobne poświęcenie. Ale przystąpię do interesu, będącego celem mych odwiedzin.
A zwracając mowę do pana Iwarda, rzekł:
— Zobowiązał by łaskawy pan bardzo mnie i mego wspólnika, gdyby pan zechciał objąć urząd kasyera przy naszych zakładach górniczych. Jest to urząd, nie tyle wymagający utrudzenia i długiego ślęczenia, ile