Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 02.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



VII

Dwa bardzo proste fakty wyjaśniały sprawę. Lekkie wiatry i silne prądy morza Jawajskiego pędziły łódź, aż wreszcie podróżni stracili zupełnie orjentację; przytem, wskutek jakiejś nadzwyczajnej pomyłki, w jednym z gąsiorów wstawionych do łodzi przez służącego Schomberga, znaleźli słoną wodę. Ricardo starał się uwydatnić wzruszenie w tonie głosu. Spędzili trzydzieści godzin przy osiemnastostopowych wiosłach! A w dodatku to słońce! Ricardo dał folgę swym uczuciom, sypiąc przekleństwa na słońce. Czuli jak serca i płuca kurczą się wewnątrz nich. A przytem — skarżył się gorzko w dalszym ciągu — jakby jeszcze mało było tego wszystkiego, musiał marnować opuszczające go siły, bijąc deską po głowie ich służącego. Ten głupiec chciał pić morską wodę i nie można mu było przemówić do rozumu. Nie dało się go inaczej osadzić na miejscu. Lepiej było zbić go do utraty przytomności niż pozwolić aby zwarjował w łodzi, bo wtedy musieliby go zastrzelić. Środek zapobiegawczy, aplikowany z siłą dostateczną do rozwalenia łba słoniowi — przechwalał się Ricardo — znalazł zastosowanie w dwóch wypadkach; po raz drugi gdy już prawie dostrzegali pomost.
— Pan widział tego gagatka — ciągnął swe wywnętrzenia Ricardo, usiłując skryć w potoku wymowy brak jakiejś prawdopodobnej wersji tłumaczącej ich przybycie — musiałem walić w niego tęgo, żeby pu-