Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 02.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sekretarz nucił jeszcze chwilę, poczem rzekł:
— Spróbuję ściągnąć go tu do pana na wieczór, po obiedzie. Gdyby mnie nie było, niech pan sobie z tego nic nie robi. Puszczę się trochę na przeszpiegi — rozumie pan?
— Rozumiem — zadrwił omdlewającym głosem pan Jones. — Ale cóż ty się spodziewasz po nocy zobaczyć?
Ricardo nic nie odpowiedział i pokręciwszy się jeszcze trochę po pokoju, wymknął się wreszcie. Nie czuł się już dobrze sam na sam z szefem.