Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 01.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Schomberg przechylił się wtył. Oczy jego były suche, ale bulgotało mu w gardle, jak gdyby połykał łkania.
— Nic dziwnego że możecie robić ze mną co się wam podoba. Wy przecież nie macie pojęcia — opowiem wam wszystko o mojem zmartwieniu...
— Nie chcę nic wiedzieć o pańskiem obrzydłem zmartwieniu — odrzekł pan Jones tonem jaknajbardziej martwym i stanowczym.
Wyciągnął rękę powstrzymującym gestem i wyszedł z bilardowego pokoju na swych niesamowicie cienkich piszczelach, zostawiając Schomberga z otwartemi ustami. Ricardo szedł tuż za zwierzchnikiem i przez ramię pokazał Schombergowi zęby.