Przejdź do zawartości

Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 01.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na miejsca. Niektóre siedziały już bezczynnie przed pulpitami, patrząc przez siebie bezmyślnie. Heyst powstał także.
— Nie dam im rady — odrzekła.
Słowa te płynęły z pospolitego ludzkiego doświadczenia, ale, dzięki jej głosowi, olśniły Heysta jak objawienie. Uczucia jego były mętne, lecz umysł jasny jak zwykle.
— To niedobrze. — A jednak ta dziewczyna nie skarży się właściwie na złe traktowanie — rozmyślał trzeźwo po jej odejściu.