Strona:Joseph Conrad - Opowieści niepokojące.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w przenośni. W danym wypadku przenośnia jest też dosłowną prawdą. Było to istotnie to samo pióro: pospolita stalówka. Jestem obciążony pewnym brakiem zdolności wzruszeniowych i miło mi stwierdzić, że przynajmniej w jednym wypadku uległem sentymentalnemu porywowi. Przyszło mi na myśl, że ta stalówka była dobrą stalówką, że dzielnie mi się przysłużyła i włożyłem ją do kieszeni od kamizelki, aby przechować ją jako pamiątkę, na którą będę mógł kiedyś czule spoglądać. Potem owa stalówka okazywała mi się od czasu do czasu w przeróżnych miejscach, — na dnie małych szufladek, wśród spinek w tekturowych pudełeczkach — aż wreszcie znalazła stały przytułek w dużym drewnianym puharze, zawierającym kilka kluczyków, kawałeczki laku, sznurki, drobne łańcuszki, nieco guzików i tym podobne szczątki, które wykruszają się z ludzkiego życia i osiadają w schowkach tego rodzaju. Widywałem ją od czasu do czasu z uczuciem wyraźnego zadowolenia, aż pewnego dnia spostrzegłem ze zgrozą, że w puharze znajdują się dwie stalówki. Jakim sposobem druga trafiła do puhara zamiast znaleźć się w koszu z papierami albo w kominku — nie mogę zrozumieć; ale oto leżały obok siebie, obie pokryte skorupą zeschłego atramentu i niemożliwe do rozróżnienia. Sytuacja przedstawiała się rozpaczliwie, postanowiłem więc nie dzielić uczucia między dwie stalówki, a z drugiej strony nie narażać się na obdarzanie sentymentem przybłędy i rzuciłem obie przez okno na kwietnik, co obecnie nasuwa mi refleksję, że taki poetycz-