Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poufałością, jakiej w jej gorącem i szlachetnem sercu nie zdołało nigdy wystudzić zetknięcie się ze światem artystów nowoczesnych. Nie przerywała jego Chrystusowej zadumy — bądź co bądź — przez dwie minuty zgórą, nim zaczęła wodzić niebieskiemi oczyma to w lewo to w prawo sposobem podobnym temu, w jaki kot wymachuje ogonem.
On odrzekł, że to właśnie charakteryzuje Anglję, najbardziej samolubną krainę na świecie, krainę, która wyssała krew innych krajów, znieprawiła serca i mózgi Irlandczyków, Hindusów, Egipcjan, Burów i Birmańczyków, co najdoskonalszych ras świata... Tyrańską, obłudną Anglję! Tego wszystkiego oczekiwał, przyjeżdżając do kraju, gdzie klimat jest wciąż mglisty, a ludzie wszyscy są handlarzami, ślepymi na czar sztuki i pogrążonymi w geszefciarstwie i w najgrubszym materjalizmie. Widząc, że Hannah Hobdey pomrukuje: „No! no!“ a Jimmy Portugal śmieje się zcicha, Juna poczerwieniała na twarzy i palnęła niespodzianie:
— A więc pocóż pan tu przyjeżdżał? Myśmy pana nie zapraszali.
To pytanie było w takiej sprzeczności z tem, czego można było się po Junie spodziewać, że Strumołowski wyciągnął rękę i sięgnął po papierosa.
— Anglja nigdy nie potrzebuje idealistów — odpowiedział.
Jednakże w Junie obruszyła się jakaś angielskość pierwotna, jakgdyby nagle powstało z łoża poczucie sprawiedliwości cechujące starego Jolyona.
— Przychodzicie tu do nas, by ciągnąć z nas co tylko można, a potem nas lżycie — odezwała się. — Jeżeli to uważacie za zabawkę, to my inaczej zapatrujemy się na to.
W tej chwili odkryła to, co już przed nią odkryli inni — mianowicie, jaka to gruboskórność osłania nie-