Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dojazd do żadnego nowego miejsca nie budził w chłopaku ani nadziei, ani rozgorączkowania, dzięki czemu mógł on ześrodkować swą uwagę na osłach z dyndającemi im u szyi dzwonkami, na księżach, gospodach, żebrakach, dzieciach, piejących kogutach, sombrerach, żywopłotach kaktusów, starych, wysokich, białych wioskach, na capach, drzewach oliwnych, zielonych równinach, ptakach śpiewających w małej klateczce, sprzedawcach wody, zachodach słońca, melonach, mułach, wielkich kościołach, obrazach oraz rozpływających się, szarobrunatnych górach zachwycającego kraju.
Było już gorąco, a na szczęście jakoś dotąd obeszło się bez spotkania z rodakami. Jon, który — o ile mu było wiadomo — nie miał w sobie ni kropli krwi nie — angielskiej, często bywał do głębi nieszczęśliwy w obecności swych ziomków. Czuł, że nie mają w sobie żadnej niedorzeczności i że zapatrują się na wszystko praktyczniej od niego. Zwierzył się matce, że musi być chyba odludkiem... tak mu tu było przyjemnie znajdować się zdała od wszystkich, którzy mówili o powszednich sprawach ludzkich. Irena odpowiedziała na to poprostu:
— Tak, Jonie, wiem o tem.
W tem odosobnieniu miał nieporównaną sposobność ocenienia tego, co nie wszyscy synowie zdołają pojąć — serca matki i całego ogromu jej miłości. Świadomość ukrywania czegoś przed nią uczyniła go bezwątpienia nadmiernie wrażliwym, a zetknięcie się z ludźmi Południa roznieciło w nim silniejszy podziw dla typu jej piękności — nawykł był do tego, że typ ten zwano hiszpańskim, teraz jednakże przekonał się, że nie było w tem ni źdźbła słuszności. Jej piękność nie była ani angielską, ani francuską, ani hiszpańską, ani włoską — była to piękność osobliwa, samoswoja! Również nauczył się oceniać, jak nigdy wpierw, subtelność instynktu swej matki. Naprzykład, nie umiałby