Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Znajdzie pani niebawem nowych przyjaciół, — rzekł w końcu, — a pisać można do mnie zawsze; — i z dziwnym uśmiechem dodał: — Pani zaczyna dopiero życie; nie trzeba brać tego wszystkiego tak bardzo do serca; znajdzie się dosyć ludzi, którzy doradzą i dopomogą stokroć lepiej niż ja!
Mała modelka za całą odpowiedź pochwyciła jego rękę w swoje dłonie. Puściła ją jednak niezwłocznie, jakgdyby w poczuciu winy za takie zuchwalstwu, i stała z głową spuszczoną. Hilary, patrzył na mały kapelusik, który, na jego specjalnie żądanie, był bez piór, — i naraz odczuł, że go coś dławi.
— To zabawne, — rzekł; — nie wiem, jak pani na imię.
— Ivy, — szepnęła mała modelka.
— Ivy! A więc napiszę do pani. Ale trzeba mi przyrzec, że pani postąpi ściśle tak, jak powiedziałem.
Dziewczyna podniosła oczy; — twarz jej była niemal brzydka — jak twarz dziecka, tłumiącego w sobie burzę uczuć.
— Proszę przyrzec? — powtórzył Hilary.
Z wyrazem goryczy w wykrzywieniu dolnej wargi, skinęła głową i, nagle przycisnęła dłoń do eerca. Ten ruch, widocznie zupełnie nieświadomy, bo taki był naiwny i niemal automatyczny, położył koniec energji Hilarego.
— A teraz trzeba iść, — rzekł.
Mała modelka zaczęła się dławić, twarz jej stanęła w ogniu a potem zbladła, jak chusta.
— Czy nie mogę nawet pożegnać się z p. Stonem?
Hilary potrząsnął głową.
— Jemu będzie ciężko bezemnie, — rzekła z rozpaczą. — Bardzo ciężko. Wiem napewno!
— I mnie także, odezwał się Hilary. — Ale na to niema rady.
Mała modelka wyprostowała się; pierś jej podnosiła się ciężkim oddechem pod suknią, za której sprawą czuła się własnością Hilarego. Była w tej chwili uderzająco podobna do „Cienia“ — i zdawać się mogło, że, cokolwiek Hilary uczyni, ona pozostanie — niby małe widmo, — duch bezsilnie zapadłego świata, który w milczącem błaganiu pokutuje po wsze czasy w duszach ludzkich.
— Proszę mi podać rękę, — rzekł Hilary.
Wyciągnęła, niezbyt białą, małą dłoń. Miękka była, pieściwa i płonęła, jak ogień.
— Bywaj zdrowa i niech cię Bóg prowadzi!