Poczem, jakgdyby poczuwała się do winy za myśl taką zuchwałą, spuściła głowę i odparła:
— Nie.
— Z nikim?
Mała modelka powtórzyła niemal gwałtownie:
— Nie. Nie chcę żadnych przyjaciół; chcę tylko, żeby mi ludzie dali spokój.
A Hilary zaczął mówić z pośpiechem:
— Ale ci Hughs’owie nie dali pani spokoju. Powiedziałem pani, że, mojem zdaniem, powinnaś się wyprowadzić; wynająłem dla pani inne mieszkanie, bardzo daleko od nich. Proszę zostawić swoje meble wraz z komornem za tydzień, zabrać jutro pocichu kuferek do dorożki i odjechać, nie mówiąc nikomu słowa. Oto nowy adres i pieniądze na wydatki. Ci ludzie są niebezpieczni dla pani.
Mała modelka szepnęła — zmieszana:
— Ale ja się nie troszczę o to, co oni robią!
Hilary ciągnął dalej:
— Proszę słuchać: Tutaj nie można już przychodzić, inaczej ten człowiek panią wyśledzi. Będziemy pamiętali o tem, żeby pani niczego nie zbrakło dopóki się nie znajdzie inne zajęcie.
Mała modelka podniosła na niego wzrok, nie mówiąc słowa. W tej chwili, kiedy pękały wątłe węzły, łączące ją, bądź, co bądź, z pewnym rodzajem bogów domowych, ujawniły się dodatnie skutki cierpliwości i uległości, jaka się w niej wytworzyła pod wpływem wiejskiego życia, twardych faktów jej historji i ostatnich miesięcy, spędzonych w Londynie. Nie podniosła lamentu. Hilary dostrzegł wszakże łzę, staczającą się po jej policzku.
Odwrócił twarz i rzekł:
— Nie płacz, dziecko!
Mała modelka posłusznie połknęła łzę. W tem widocznie uderzyła ją nagła myśl.
— Ale, panie Dallison, będzie mi wolno widywać się z panem, niekiedy?
— Czytając na jego twarzy, że to nie wchodzi w powzięty przezeń program, stała milcząca, ze wzrokiem w niego utkwionym.
Hilaremu niebardzo wypadało powiedzieć: „Nie mogę się z tobą widywać, bo moja żona jest zazdrosna“! Okrucieństwem byłoby oznajmić jej: „Nie chcę widywać się z tobą“! — zresztą byłaby to nieprawda.
Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/145
Wygląd
Ta strona została przepisana.