Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/414

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szkole malarskiej, którą świeżo właśnie był wykrył. To ludzie przyszłości — oświadczył — kto wie, można będzie zarobić na nich moc pieniędzy; ma chrapkę na dwa obrazy pędzla niejakiego Corota — czarujące rzeczy; jeżeli uda mu się dostać je za możliwą cenę, kupi je — pewien jest, że będą miały kiedyś wielką wartość.
Nie mogąc wykrzesać z siebie zainteresowania tym tematem, nie były obie w stanie znieść podobnego odsunięcia ich od najbardziej palącej kwestji.
To ciekawe — niezmiernie ciekawe — a kochany Soames tak świetnie zna się na malarstwie, że jeśli nikt inny nawet nie potrafiłby, on napewno zrobi coś z temi obrazami; ale jakie ma plany teraz, po wygraniu swojej sprawy? Czy zamierza niezwłocznie opuścić Londyn i przenieść się na wieś? Czy też inne ma projekty?
Soames odpowiedział, że nic jeszcze nie wie, myśli jednak, że wkrótce przeniosą się. Wstał i ucałował ciotki.
Z chwilą, kiedy ciotka Jula poczuła na swoich policzkach ten symbol pożegnania, naglła wystąpiła w niej zmiana, jakgdyby natchnęła ją w tym momencie przerażająco bohaterska odwaga — każda najdrobniejsza na jej twarzy fałdka zdawała się wymykać z pod niewidzialnej, okrywającej ją maski.
Wstała, prostując w pełni cały swój więcej niż średni wzrost i rzekła:
— Oddawna już dręczy mnie ta wiadomość, mój kochany, jeżeli więc nikt nie chce ci tego powiedzieć, postanowiłam, że...
W tem miejscu przerwała jej ciotka Hester.
— Pamiętaj — wtrąciła zadyszanym głosem — że czynisz to na twoją własną odpowiedzialność!
— Sądzę, że powinieneś wiedzieć — nie dała się pani Smallowa zbić z tropu, jakgdyby nie dosłyszała uwagi