Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziona instynktem, niezawodnym w chwilach ciężkich powikłań życiowych, ustroiła się w najlepszą swoją tualetę i stanęła do walki z błyskiem odwagi godnej samego starego Jolyona. Lęk jej ustąpił miejsca energji.
Pani Baynesowa (Luiza było jej na imię) znajdowała się w chwili oznajmienia jej przybycia Juny w kuchni, gdzie wdrażała w nowe obowiązki świeżo przyjętą kucharkę, była bowiem zawołaną gospodynią, zaś, jak mawiał zawsze Baynes „dobry obiad — to grunt“. On sam najlepsze swoje dzieła tworzył po obiedzie. Baynes właśnie, a nie kto inny, był twórcą zdumiewającego szeregu wysokich szkarłatnych domów w Kensingtonie, współzawodniczących z tyloma innymi o tytuł „najbrzydszych w Londynie“.
Usłyszawszy imię Juny, pośpieszyła do swojej sypialni i, wyjąwszy dwie wielkie bransoletki z pąsowego safjanowego pudełka w zamkniętej szufladzie tualety, włożyła je na białe swoje napięstki — posiadała bowiem w znacznym stopniu owo „poczucie własności“, stanowiące, jak wiemy kamień probierczy forsytyzmu i podstawę dobrych obyczajów.
Jej postać średniego wzrostu z wyraźną tendencją do pulchności kształtów odbijała się w lustrze białej szafy jej sypialni, ukazując, sfabrykowaną w domu pod jej własnym kierunkiem, suknię jednej z owych niezdecydowanych barw, przypominających wyblakłe obicia korytarzowe w wielkich hotelach. Obie ręce podniosła ku włosom, uczesanym à ln princesse de Galles, przygładziła je tu i owdzie, umacniając je na głowie, przyczem oczy jej pełne były nieświadomego poczucia rzeczywistości, jakgdyby stanąć miała wobec jednego z brzydkich faktów życiowych, które brać należało z możliwie najlepszej ich strony. Za młodu cera jej przypominała krew z mlekiem, albo śmietankę i płatek róży, teraz wszakże upstrzyły ją lata, tak zwany wiek średni.