Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kieszeni teki. Wiedział aż nadto dobrze, co syn jego chciał przez to powiedzieć.
Juna wyszła z jadalni i pomogła mu włożyć letnie palto. Z jej stroju i wyrazu stanowczości na jej drobnej twarzyczce domyślił się odrazu, co go czeka.
— Jadę z tobą, dziaduniu — oświadczyła.
— Niema sensu, dziecko; jadę wprost do City. Nie chcę, ażebyś się kręciła sama po ulicach.
— Muszę odwiedzić staruszkę, panią Smeechowę.
— O, te twoje wieczne niedołęgi — pupilki! — mruknął dziadek z niezadowoleniem. Niebardzo wierzył w podany przez nią pretekst, przestał wszelako oponować. Wiedział i tak, że nic nie poradzi na jej upór.
Na londyńskiej stacji kolejowej wsadził ją do powozu, który zamówił dla samego siebie — charakterystyczny gest, świadczący o jego braku drobiazgowego samolubstwa.
— Nie przemęczaj się tylko, kochanie — rzekł i pojechał dorożką do City.
Juna kazała się zawieźć nasamprzód na jedną z bocznych ulic w dzielnicy Paddingtonu, gdzie mieszkała pani Smeechowa, jedna z jej zniedołężniałych pupilek — staruszka, zajmująca się niegdyś posługą na godziny. Po spędzeniu wszelako pól godziny na wysłuchaniu zwykłej litanji jej skarg i chwilowego ukojenia jej i obdarzenia jej pewną pociechą, pojechała do Stanhope Gate. Zastała wielki dom zamknięty i ciemny.
Postanowiła jednak dowiedzieć się czegoś za wszelką cenę. Lepiej stanąć wobec najgorszego bodaj i skończyć z tem raz wreszcie. Powzięła tedy następujący plan: Pójdzie przedewszystkiem do ciotki Fila, pani Baynesowej, o ile zaś nie miałaby się niczego od niej dowiedzieć, uda się wprost do Ireny. Nie zdawała sobie wszelako dokładnie sprawy, co zyska tą drogą.
O trzeciej popołudniu była na Lowndes Square. Wie-