Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to jej ostatnie wezwanie, skierowane do tej jedności, która stanowiła ich siłę — ostatecznym też było tryumfem jej, że umarła, kiedy drzewo pozostawało w największym jeszcze rozroście, nienaruszone.
Los zaoszczędził jej widoku gałęzi, wybujałych poza punkt równowagi. Nie mogła zajrzeć w głąb serc następnych pokoleń. To samo prawo, któremu poporządkowana była ona sama i które stale kierowało jej rozwojem i stopniowem przeistaczaniem się jej ze smukłej, przyuczanej do prostego, sztywnego trzymania się dziewczynki w silną, rosłą kobietę, a potem w staruszkę kanciatą, słabą, podobną już raczej do czarownicy, z coraz ostrzej zaznaczającą się indywidualnością w miarę, jak odpadały z niej ostatnie ślady ścierania się ostrości kantów przez zetknięcie ze światem — to samo prawo nie przestawało w dalszym ciągu wywierać przemożnego swojego wpływu na rodzinę, nad którą czuwała z macierzyńską troskliwością.
Widziała rodzinę tę młodą i dorastającą, widziała ją potem silną i dojrzałą i, zanim starcze jej oczy miały czas czy silę oglądania dalszego, nieuniknionego ciągu, umarła. A byłaby napewno próbowała i kto wie, może byłoby się jej udało utrzymać ją młodą i silną starczemi swojemi palcami i dygotliwemi pocałunkami; niestety, jednak, nawet ciotka Anna bezsilną była wobec natury.
„Duma przychodzi przed upadkiem!“ — Zgodnie z tą największą z ironij natury rodzina Forsytów zgromadziła się w komplecie na uroczystym, dumnym tym obchodzie, zanim nastąpił jej upadek. Większość twarzy, zarówno tych, którzy stali na lewo, jak i tych na prawo, skierowana była obojętnie ku ziemi, co umożliwiało im ukrywanie swoich myśli; tu i ówdzie jednak któryś z nich, odrywający przypadkiem wzrok od ziemi i spoglądający wgórę z pionową zmarszczką na czole, zdawał się widzieć przerażające go widocznie znaki na