Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ła. Jerzy zasyła Ci serdeczne pozdrowienia; mamy się oboje bardzo dobrze. A Nolli wygląda ciągle jeszcze świetnie po robocie przy żniwach. Pozdrawiam Cię tysiąckrotnie, Tatusiu drogi. Czy moglibyśmy Ci tam coś posłać? Uważaj na siebie, Kochany, i nie martw się z powodu Nolli.

„Gracja“.

Ćwiartka papieru wypadła na ziemię. Podniósł ją z pomiędzy zasuszonych włókien palmowych liści.

„Najdroższy Tatusiu,
„Zrobiłam to przecież. Przebacz mi — jestem taka szczęśliwa“.
„Twoja Nolli“.

Pustynia lśniła, liście palm szemrały, a Pierson stał i starał się opanować uczucie, wywołane temi dwoma listami. Nie był zagniewany — nie był nawet urażony, ani zmartwiony — czuł się tylko tak straszliwie, tak bezgranicznie samotny, że nie wiedział poprostu, jak to zniesie. Miał wrażenie jakby ostatnie ogniwo, wiążące go z życiem, prysło. — Moje córki są szczęśliwe, — pomyślał. — Cóż więc szkodzi, jeżeli mnie jest źle na święcie? Jeżeli moja wiara i moje przekonania są dla nich niczem, to dlaczegóżby się miały do nich stosować? Nie wolno mi się czuć samotnym i nie będę. Powinienem czuć przy sobie obecność Boga, powinienem czuć Jego rękę w mojej. Jeżeli tego nie umiem — to na cóż się mogę przydać tym biednym chłopcom w szpitalu, na cóż, na Boga?
Stary tubylec przejechał koło niego na osiołku, wygrywając sudańską piosenkę na drewnianej, arabskiej fujarce. Pierson powrócił do szpitala nucąc tę melodję. Siostra miłosierdzia przystąpiła do niego.