Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ PIĄTY.

Nikt z pewnością nie mógł być bardziej przeświadczonym o tem, że Jimmy Fort nie jest dla Noel wspaniałą partją, niż on sam. W ciągu tygodnia po rozmowie z jej ojcem, obraz dziewczęcia nie schodził mu z oczu. Mówił sobie ciągle: — To się nie uda, to wprost nieprzyzwoite z mojej strony, że usiłuję zdobyć to dziecko, kiedy wiem dobrze, że gdyby nie nieszczęście, jakie ją spotkało, nie miałbym u niej nigdy żadnych szans. — Nigdy nie miał zbyt wysokiego mniemania o swym wyglądzie, teraz jednak czuł się śmiesznie stary i zasuszony pośród tej pustyni, jaką dla niego był Londyn. Nienawidził pracy biurowej, jaką mu wyznaczono i całej atmosfery biurokratycznej. Jeszcze rok w takiem środowisku, a pokurczy się, jak stare jabłko! Teraz, kiedy marzył o pięknie i młodości, zaczął przyglądać się sobie z niepokojem, by stwierdzić, co mu jeszcze pozostało z fizycznych walorów. W przyszłym miesiącu skończy czterdzieści lat, a ona ma dziewiętnaście! Ale bywały także chwile, kiedy czuł, że u jej boku umiałby być takim samym „żółtodzióbem“, jak młody chłopiec, którego kochała. Myśl zdobycia jej wydawała mu się tak mało prawdopodobna, że nie przywiązywał żadnej wagi do jej przeszłości. Czy nie przeszłość właśnie dawała mu tę nikłą nadzieję, jaką miał? Co do dwóch rzeczy był zdecydowany: Nigdy nie będzie usiłował wykorzystać jej poło-