Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ TRZECI.

Obie siostry wstały wcześnie tego ostatniego dnia i poszły z ojcem do komunji. Gracja powiedziała do Jerzego: — Dla mnie to wprawdzie teraz nie ma najmniejszego znaczenia, ale dla niego będzie to pięknem wspomnieniem po nas, tam w polu. Dlatego muszę iść. — A Jerzy odparł: — Masz zupełną słuszność, moja droga. Starajcie się przebywać z nim dziś jaknajwięcej i bądźcie dobre dla niego. Ja nie będę wam wchodził w drogę i wrócę wieczorem jak najpóźniej.
Uśmiech ojca, którym powitał córki, gdy spostrzegł, że na niego czekają, ugodził je w samo serce. Dzień był rozkoszny, wilgotna świeżość poranku wisiała jeszcze w powietrzu, kiedy wracali do domu na śniadanie. Obie córki wsunęły rękę pod ramię ojca. — Tak jak Mojżesz, czy może Aron? — pomyślała Noel niedorzecznie. Owładnęły nią wspomnienia. Te wszystkie dawne dni! Godziny spędzone w dziecinnym pokoju po herbacie, przypowiastki, które im czytał z wielkiej biblji, oprawnej w perłową masę, ze sztychami z Ziemi Świętej pełnemi palm, wzgórz, kóz i małych, wschodnich postaci i śmiesznych łodzi na falach Galilejskiego morza i wielbłądów — tyle wielbłądów. Książka leżała na jego kolanach, a one stały po obydwóch stronach krzesła, czekając z niecierpliwością, aż obróci następną kartkę i nowy obrazek się ukaże. Twarzyczkami