Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dzień nie zagasł jeszcze, a teraz w chłodzie wieczoru Pierson wchłaniał w siebie wszystkiemi zmysłami jego piękno. — Pan Bóg już tak stworzył świat — pomyślał, — że mimo najcięższych zmagań i cierpień, człowiek musi się cieszyć życiem, gdy słońce świeci, gdy księżyc lśni na niebie, lub noc skrzy się gwiazdami. Nawet ludzie nie zdołają tego zepsuć. — W Regent Park bzy i szczodrzenice stały jeszcze w pełni kwiecia, choć czerwiec już dobiegał końca; przechodząc spojrzał na kwitnące krzaki, jak kochanek na panią swego serca. Nagłe opadły go wyrzuty sumienia. Mrs. Michett i ta ciemnooka dziewczyna, którą przyprowadziła do niego w Sylwestra, tej samej nocy, kiedy dowiedział się o tragedji córki — czyż pomyślał o nich choć raz od tego czasu? Co stało się z biedną dziewczyną? Zbyt go niecierpliwiło zamknięte w sobie usposobienie dziewczyny. Cóż mógł zatem wiedzieć o sercach bliźnich, kiedy nie znal swego własnego, kiedy nie umiał panować nad gniewem i buntem, kiedy nie zdołał własnej córki poprowadzić bezpieczną drogą! A Leila! Czyż nie osądził jej zbyt ostro w swych myślach? Jakże silny, jakże tajemny był ten instynkt płciowy, który czatował na ludzkie istoty, porywał je i unosił, i odrzucał w końcu wycieńczone bezbronne ciała! Kilka jasnopopielatych wozów z amunicją, powożonych przez młodych opalonych chłopców w bronzowych mundurach, potoczyło się leniwie drogą. Siła życia, siła śmierci to właściwie jedno i to samo; przemożna, niepojęta siła, z której była tylko jedna ucieczka, w ramiona Niebieskiego Ojca. Przypomniał mu się stary wierszyk Blake‘a:

„Zesłano nas na ziemię na dni wyliczone,
Byśmy się nauczyli znosić żar miłości
A nasze czarne ciała i twarze spalone
Są jeno chmurą, lasem spowitym w ciemności.