Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ny pociągnął gwałtownie za dzwonek. Staromodny turkot rozległ się po całym domu. Weszła służąca.
— Gdzie jest panna Noel i niania, Susan?
— Nie wiedziałam, że pan już wrócił, sir. Panna Noel zostawiła mi ten list dla pana. Oni... ja...
Pierson przerwał jej ruchem ręki.
— Dziękuję ci, Susan; podaj mi proszę szklankę herbaty. — Czekał z zamkniętym listem w ręce, dopóki nie wyszła z pokoju. W głowie czuł zamęt; usiadł na łóżku Noel i zaczął czytać:
„Najdroższy Tatusiu,
„Człowiek, który był tu dziś rano, powiedział mi, co się ma stać. Nie mogę do tego w żaden sposób dopuścić. Wysyłam nianię z małym z miejsca do Kestrel i idę na noc do Leili, zanim postanowię, co mam robić dalej. Wiedziałam, że mój powrót był fałszywym krokiem. Wszystko mi jedno, co się ze mną stanie, ale nie zniosę, by ciebie spotkała krzywda. Uważam, że to podłe ze strony ludzi, że chcą cię karać za moje winy. Musialam pożyczyć pieniędzy od Susan — sześć funtów. Ach! Tatusiu drogi, przebacz mi.

Twoja kochająca Cię
Nolli“.

Pierson czytał list z niewysłowioną ulgą; wiedział w każdym razie, gdzie była — biedna, przezorna, gwałtowna, kochająca Nolli! Wiedział gdzie była i mógł dostać się do niej. Po kąpieli i herbacie pójdzie do Leili i zabierze ją zpowrotem do domu. Biedna, mała Nolli! Myślała, że opuszczając dom, załatwi całą tę skomplikowaną sprawę! Nie śpieszył się, gdyż czuł się zdecydowanie zmęczony; koło ósmej dopiero wyszedł z domu; dla Gracji, która nigdy nie wracała przed dziesiątą ze szpitala, pozostawił wiadomość.