Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzyczkę w ujęciu krótkich loków. Zbudziła się w nim niebezpieczna pokusa. Czy nie ona właśnie potrzebowała teraz opieki, czy nie ona właśnie była teraz godna litości? Czy nie miał prawa poświęcić się obronie istoty, znajdującej się w tak opłakanem położeniu? Leila przeżyła już swe życie; ale życie tego dziecka — złamane u podstawy — leżało jeszcze całe przed nią. Po chwili jednak skrzywił się ze wstrętu, zdał sobie bowiem Sprawę ze swej hipokryzji. Nie rycerskość powodowała nim, jeno miłość! Miłość! Miłość do istoty nieosiągalnej! Wszedł z bardzo ciężkiem sercem do wielkiego gmachu, gdzie w małym pokoiku przy telefonie i biurku zawalonem papierami, pełnemi cyfr, przepędzał dni. Wojna nadawała wszystkiemu smutne, beznadziejne zabarwienie. Nic dziwnego, że zapragnął wykorzystać nadarzającą się rozrywkę — a teraz wpadł w sieci, z których nie mógł się wywikłać!